Nasza kocia przygoda zaczęła się prawie 8 lat temu kiedy syn podniósł z lewego pasa szosy gdańskiej „coś” co samochody omijały, on zatrzymał się przeniósł na pobocze, ale małe „coś” zaczęło z powrotem pełznąć na jezdnię. Wrzucił więc do auta i pojechał na weekend do znajomych. W niedzielę przywiózł toto do domu. Dom całkiem bez zwierząt, nie znający życia z kotem. TŻ ze złymi wspomnieniami z dzieciństwa z kotami, a to małe na dobrą sprawę nie potrafiło jeszcze samo jeść. Jakiś czas trwało zanim zdecydowaliśmy, że to jest NASZ kot. Wyglądało toto tak:
Ksika wyrosła na śliczną koteczkę, ale fakt, że wychowywała się bez matki i rodzeństwa (oraz prawdopodobnie cechy osobnicze) sprawiły, że jest strachulcem i boidoopką Trudno akceptuje kolejne futra w domu.
Kilka fotek Ksiki
Jest samotnicą, na kolana wejdzie wtedy kiedy ona będzie tego chciała. Szanujemy jej psychikę. Staramy się, żeby się czuła w domu bezpiecznie.
Z Ksiką żyliśmy sobie przez dwa i pół roku, a pewnego dnia zawitały do nas... Ale o kolejnych futrach następnym razem Staram się pisać poprawnie po polsku